środa, 11 lutego 2015

Rozdział czwarty

Usłyszałam kpiący głos, którego chyba jeszcze nie poznałam. Wstałam i odwróciłam się na pięcie w stronę, jak mniemam-dziewczyny.
-Znamy się? Bo jakoś cię nie kojarzę.
Popatrzyłam się na skąpo ubraną blondynkę.
-Powinnaś mnie znać. W końcu to ja jestem teraz dziewczyną twojej miłości. 
Parsknęłam śmiechem.
-Mam nadzieję, że mówisz o Tomie DeLonge.
-Nie. Mówię o Luku.
Podkreśliła ostatnie słowo.
-Myślę, że powinnaś być zazdrosna o niego. Przecież jesteś jego dziewczyną, a on tymczasem bardzo dobrze bawi się z jakąś koleżanką.
Obróciłam dziewczynę w stronę Hemmingsa, koło którego stała dość ładna szatynka.
Jej wzrok przeszedł na mnie. Widziałam, że jest zła.
-Jesteś taka sama jak Hemmings.-Przewróciła teatralnie oczami.-Ja jestem inna, niż on. A przeciwieństwa się przyciągają.
Dokończyła z głupią miną, przez którą coraz bardziej chciałam jej przywalić.
-A miłość to chemia, a nie fizyka.
Popatrzyłam się na nią moim ulubionym wzrokiem, którego wszyscy się bali.
Dziewczyna głośno się zaśmiała.
-Widzę, że całkiem mądra jesteś.
Popatrzyła na mnie z pogardą.
-Za to ty inteligencją nie grzeszysz.-Parsknęłam śmiechem.-A teraz idę się dobrze bawić. Mam nadzieję, że nie będę musiała nikogo likwidować.
Spojrzałam na nią z zimną krwią i odeszłam.
Czas znaleźć dziewczyny.
-Chodź zatańczyć!
Usłyszałam za sobą i po chwili czułam, jak Liv ciągnie mnie w stronę "parkietu".
-Widziałam, że rozmawiałaś z Beth.
-Beth?-Parsknęłam śmiechem.-Co to za imię?
Wybuchłam głośnym, niepohamowanym śmiechem.
-O czym rozmawiałyście?
Olivia przestała tańczyć.
-Jej rodzice jej nie kochali, czy co? Beth? Serio?
Nie chciałam zwierzać się dziewczynie z naszej rozmowy. Myślę, że to było za bardzo prywatne i za mało drastyczne dla niej z mojej strony, żeby jej o tym opowiadać. W końcu niestety się powstrzymałam i jej nie pobiłam, nie?
-Nie bój się, ona dalej żyje.
-No tak, zapomniałam, że jesteś teraz bardziej "bad".
Przyjaciółka zachichotała, a ja spiorunowałam ją wzrokiem.
-Nie, po prostu rozmawiałyśmy.-Uśmiechnęłam się sztucznie.-Gdzie Pats?
-Calum zaprowadził ją do domu, bo... Ekhm... Trochę za bardzo zaczęła się bawić.
Znów prychnęłam.
-Spotkałaś Luke'a?
-Co wy wszyscy macie? Przyszłam do Michaela, nie do Hemmingsa.-Przewróciłam teatralnie oczami.-Idziemy do domu?
Popatrzyła na mnie smutnym wzrokiem.
-No ok.
Spuściła wzrok.
-Dobra zostańmy,
Westchnęłam niechętnie i poszłam w stronę baru.
Zamówiłam już chyba trzy drinki, a dalej czułam się dobrze. Co się ze mną do cholery dzieje?
Postanowiłam poszukać Ols. Nawet nie zauważyłam, kiedy minęła kolejna godzina.
Serio, siedzimy tu już jakieś 4 godziny?!
Przeciskałam się przez te spocone dziwkarskie nastolatki i tych napaleńców, ale nigdzie nie widziałam tej farbowanej blond czupryny.
Oh, do diabła z tobą, Smith! 
Postanowiłam usiąść na tym samym hamaku, co jakieś 3 godziny temu.
Mam nadzieję, że nie spotkam tej tępej blondyneczki, z dziwnym imieniem.
-Sara?
Tylko nie to. 

poniedziałek, 9 lutego 2015

Rozdział trzeci

-Pats!
Przytuliłam szatynkę.
-Jak tam u ciebie? Co w szkole? Czemu tak długo się nie odzywałaś?
-Wszystko ok.-Przerwałam jej.-Czuję się naprawdę dobrze.
Uśmiechnęłam się do dziewczyny.
Przeszłam obok przyjaciółek, zostawiając je, tańczące.
Podeszłam do Michaela i dałam mu prezent, który w sumie zawsze nosiłam, a Liv dała mi tylko ramkę, w którą kiedyś miała włożyć zdjęcie, ale o niej zapomniała. Nawet jej nie rozpakowała.
-Dziękuję.-Uśmiechnął się miło, trzymając w rękach zdjęcie.-Powiedziałbym, że to nasze najgorsze, ale ja wszędzie wyglądam jak model.
Zrobił śmieszną minę, na co ja się zaśmiałam.
-Wszystkiego najlepszego.
Przytuliłam chłopaka.
-Morris! Dzieciaku!-Poczułam, jak ktoś oplata mnie swoimi ramionami.-Wyrosłaś, młoda!
-Ashton, przysięgam, że moje bębenki zaraz pękną.
Chłopak zachichotał, lecz dalej nie wypuszczał mnie z objęć.
-Co tam? Znalazłaś sobie jakiegoś fajnego chłopaka? Mam nadzieję, że gorący, bo jak nie, to mam dla ciebie lepszą sztukę.
Wskazał palcami wskazującymi na siebie, na co ja wybuchłam niepohamowanym śmiechem.
-Ash, serio myślisz, że mogłabym być z moim starszym bratem?
Zaśmialiśmy się.
Moja rozmowa z Irwinem niezbyt się kleiła. Ciągle patrzyłam się przez ramie chłopaka.
-Sara.-Popatrzył w moje oczy.-Zostaw go. On się zmienił, gdy nas opuściłaś.
-Nie opuściłam was.
Warknęłam, przerywając mu.
-No tak, przepraszam. Chyba źle dobrałem słowa. Ale zmienił się. Nie jest już taki....hmm...Zabawny? Żartobliwy? Szczęśliwy?
-Nie przesadzaj. Przecież ma dziewczynę. Na pewno jest szczęśliwy.
Skarciłam go wzrokiem.
-Pamiętasz te skaczące z iskierki?-Przytaknęłam.-Trzeba było się z nimi pożegnać.
Otworzyłam szeroko oczy.
-Dobra, co mnie to obchodzi?-Czułam, jak gniew "rozpływa się" po moim ciele.-Idę się czegoś napić. Miłej zabawy.
Powiedziałam oschle i ruszyłam w stronę baru.
-Sara?
Usłyszałam za sobą. Przewróciłam oczami. Szlag mnie zaraz trafi. Nie chcę mi się z nikim rozmawiać.
-Tak to ja. Cześć, Calum. Też cię miło widzieć, ale daj mi coś wypić, bo mam już dość tej imprezy.
Przytulił mnie. Nie tego mi było trzeba.
-Chciałem się tylko przywitać.-Zaśmiał się.-Wypiękniałaś.
Uśmiechnął się.
-Nie przeszkadzam ci już.
Pocałował mnie w policzek i odszedł.
Mogłam nie przychodzić.
-Nalej mi coś mocnego.
Powiedziałam do barmana.
Złapałam za szklankę i szybko ją opróżniłam.
-Dawaj drugą.
Postawiłam naczynie na blacie z wyczekiwaniem na kolejną porcję.
Po krótkim czasie szklanka została pusta, a ja poczułam się lepiej. Nie byłam pijana. Mam mocną głowę, więc dwie szklanki whisky, to dla mnie niedużo.
-Idziemy tańczyć.
Poczułam, jak Patricia łapie mnie za rękę i ciągnie na wyznaczony kawałek trawy, służący za parkiet.
Zaczęłyśmy tańczyć. Nigdy nie potrafiłam tego robić, ale jestem nastolatką, nie? Nie muszę umieć, żeby się dobrze bawić.


Po kilku przetańczonych piosenkach, ruszyłam w stronę najmniej zaludnionego miejsca na imprezie, czym był hamak.
Usiadłam na nim, głęboko oddychając.
Wpatrywałam się w inne działki, które znajdowały się przede mną.
Nie chciało mi się tu siedzieć, ale iść na drugi koniec w miasta, o 3 nad ranem, to nie na moje nogi.
-Morris. Kto by pomyślał, ty tutaj?

niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział drugi

*2 lata później*
"Nie widziałam cię już od miesiąca. I nic. Jestem może bledsza, trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca. Lecz jak widać można żyć bez powietrza."

Szłam przez zatłoczone ulice Sydney. Nie spodziewałam się, że o drugiej w nocy wszyscy wybierają się na spacer. 
-Sara? 
Zatrzymałam się i powoli obróciłam w stronę ciepłego głosu. 
-Olivia. 
Uśmiechnęłam się. 
-Dawno cię nie widziałam.-Podeszła bliżej.-Mieszkasz u cioci, prawda? 
Popatrzyłam na nią ze smutkiem. 
-Musiałam. Przepraszam. Nie powinnam was zostawiać. Ale to moi rodzice. Podobno nie mieli na mnie czasu. 
Westchnęła. Objęła mnie swoimi wątłymi ramionami. 
-Luke się o ciebie pytał. 
-Nie obchodzi mnie. 
-Więc pewnie nie chcesz wiedzieć, że ma dziewczynę, prawda? 
Zdębiałam. 
-Super. Powiedz, żeby się sobą udławili. 
Zaśmiała się. 
-Czyli jednak nie do końca się zmieniłaś. 
Uśmiechnęłam się do niej żywiej. 
-A co u Pats? 
-Dobrze. Tęskni za tobą. 
-Wpadnijcie kiedyś do mnie. Zadzwońcie, napiszcie smsa, list. Cokolwiek. 
Pożegnałam się z dziewczyną i ruszyłam dalej. 
Ciągle myślałam o Hemmingsie. Czyli ma dziewczynę. 
Kłamca. 
Doszłam do małego mieszkania, które dostałam od cioci. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni i otworzyłam wiadomość od Liv. 
Może wpadniesz do mnie? 
Szybko jej odpisałam, zabrałam klucze i telefon, a potem znów wyszłam z domu.
Nie spodziewałam się, że tak szybko będzie chciała się spotkać. No tak, długo się nie widziałyśmy.


Zapukałam do dobrze znanych mi drzwi.
-Heej.-Zaśmiała się i wpuściła mnie do środka.-Czyli czas na zwidzenie mojej szafy.
Przejechała wzrokiem przez moją sylwetkę.
-Po co?
-Naprawdę nie skumałaś? Idziemy na imprezę!-Zaczęła cieszyć się jak debil.-Michael wyprawia urodziny na działce i powiedział, że musimy wyciągnąć cię z domu,
-My?
-Pats zaraz przyjdzie.
Uśmiechnęłam się na myśl o tej wariatce. Stęskniłam się za nią.
Olivia złapała mnie za rękę i pociągnęła do swojego pokoju.
-Muszę się przebierać?
-Chyba nie chcesz pójść w czarnych, przetartych rurkach i w koszulce...-Przyjrzała się jej.-Blink 182?
-Tak, właśnie tak chciałabym iść. A zwłaszcza do Michaela.
Wyciągnęła jakąś sukienkę z szafy.
-Jest czarna, więc nie marudź.
Wepchnęła mi ją i zostawiła mnie w swoim pokoju.
Była dość krótka, do połowy uda, przylegająca do ciała. Ramiona i rękawy były okryte materiałem z koronki.
Wyszłam z pokoju.
-No i pięknie.-Blondynka się ożywiła. Popatrzyłam się na nią wzrokiem mordercy.-Nie patrz się tak, wiesz, że na mnie to nie działa.

Przez dwadzieścia minut kłóciłyśmy się o buty. Wyszło na moje. Trampki.
Ol ubrana była w czerwoną sukienkę i czarne lordsy.
Wyszłyśmy z mieszkania, zamknęłyśmy drzwi i ruszyłyśmy w stronę działek.

Otworzyłam furtkę i weszłam na posesję, przepełnioną nastolatkami.
-Sara!













_____________________________
Tak wiem, rozdział do bani. No cóż ;x

czwartek, 5 lutego 2015

Rozdział pierwszy

-Myślisz, że jako czternastolatki możemy już chodzić na imprezy?
Patricia zaśmiała się głośno.
-Do Isaaca Ryleya? Zawsze.
Znów wybuchnęłyśmy śmiechem.
-Czyli co? Idziemy? Przyjdźcie do mnie w piątek o 18.
Olivia dosiadła się do nas.
Patricia była nowa w naszej "paczce", dlatego nie wiedziała, że zawsze przed imprezą przychodzę do Ols. Przeprowadziła się na bloki dopiero rok temu. Niestety nie widujemy się za często, bo mamy inne rozszerzenia.


***
Dziś skończyłam lekcje o 13. Miałam jeszcze godzinę, bo Liv została na korki z matmy u jakiegoś chłopaka z trzeciej gimnazjum, Pat oczywiście jeździ gdzieś na desce z kolegami, a ja? Ja siedzę. Siedzę i patrzę się na ich grę. Jak codziennie.
Widziałam, że chłopakowi nic dzisiaj nie wychodzi. Luke był jakiś spięty i jak na siedemnastolatka za poważny.


Wyciągnęłam z torby swoją nową książkę i zaczęłam zagłębiać się  w lekturze.
Spojrzałam kątem oka w prawą stronę i zobaczyłam blondyna, siedzącego obok.
-Co czytasz?
Zapytał z zaciekawieniem.
Popatrzyłam się na niego. Jego błękitne oczy przeszywały moją czaszkę.
-"Pamiętnik narkomanki".
Wydukałam w odpowiedzi.
Postanowiłam na dziś skończyć czytanie. Schowałam książkę do torebki i "zajęłam się" chłopakiem.
-A więc?-Znów spojrzał na mnie.-Ile masz lat?
-14.
Uśmiechnęłam się lekko w jego stronę.
-Luke.
-Sara.
Uścisnęłam jego rękę.
Postanowiłam przyglądnąć się mu dokładniej.
Zmienił się.
Włosy postawione na żel, kolczyk w wardze, piękny uśmiech.
Lecz jedno, co się nie zmieniło, to jego oczy. 
-Sara!
Mój wzrok pojawił się na biegnącej dziewczynie.
-Hej Liv!
Krzyknęłam do dziewczyny wstając.
-Nie uwierzysz, kto nas OSOBIŚCIE zaprosił na imprezę!
-Zgaduję, że Isaac.
Powiedziałam spokojnie, a dziewczyna zapiszczała, rzucając mi się na szyję.
Zdecydowanie-nie byłam taka. Raczej byłam jedną z tych bardziej opanowanych. O ile można tak nazwać jakąkolwiek nastolatkę.
-Chodź, opowiem ci o wszystkim w domu!
Była bardzo szczęśliwa. Od pierwszej klasy podstawówki marzyła o Ryley'u i choć był od nas starszy o dwa lata, nie przejmowała się tym.
-Do zobaczenia, Luke.
Uśmiechnęłam się nieśmiało do chłopaka.
-Do zobaczenia, Sara.

środa, 4 lutego 2015

Prolog

*Kilka lat wcześniej*
Wyszłam z klatki schodowej. Postanowiłam usiąść na ławce i tam poczekać na przyjaciółkę
Wzięłam ze sobą lekturę szkolną, którą bardzo lubiłam. Tak wiem, dość dziwne. Dziesięciolatka, która przychodząc ze szkoły, szybko odrabia lekcje, czyta lekturę, czekając na przyjaciółkę, z którą ma zamiar się pouczyć.
Cudowne.
Tak więc, przechadzałam się, zatapiając się w lekturze.
Poczułam, jak odbijam się od kogoś i trafiam na ziemię.
-Przepraszam, nie chciałem.
Otworzyłam oczy i ujrzałam blondyna.
-N-nic się nie stało.
Szybko wstałam. Otrzepałam jasnoniebieską sukieneczkę i usiadłam na pobliskiej ławce.
-Na pewno nic ci nie jest?
Przyglądnęłam się bliżej chłopakowi. Roztrzepane blond włosy, niebieskie, głębokie, przeszywające oczy. Był dość wysoki. W ręku trzymał piłkę do nogi.
-Nie, nic mi nie jest.
Uśmiechnęłam się lekko i wróciłam do lektury.
Nie mogłam się skupić. Ciągle zerkałam na chłopaków, grających w piłkę.


-Zakochałaś się.
No tak. Oliwia wobec mnie zawsze była szczera. Za to byłam jej wdzięczna.
-Myślisz, że to źle?
Popatrzyłam się na nią.
-Ani trochę. Mama mówiła, że dziewczynkom w naszym wieku zaczynają się podobać chłopcy.
Uśmiechnęła się w moją stronę.

wtorek, 3 lutego 2015

Bohaterowie


Sara Morris
16 lat. 



Luke Hemmings
19 lat.


Olivia Smith
16 lat.



Patricia Jeffrey
16 lat.



Ashton Irwin
20 lat


Calum Hood
19 lat.


Michael Clifford
19 lat










*Wiek postaci został zmieniony na potrzeby opowiadania.